Zespół Placówek Oświatowych nr 1 w Międzyrzecu Podlaskim

godlo_polski_svg
Herb_Miasta_jpg
herb
herb-1

w Międzyrzecu Podlaskim

Co to była za wycieczka!

Było nas – uczniów klas od I do VI – aż 50 i pod opieką p. I. Lesiewicz, p. A. Sobolewskiej, p. G. Kulik oraz p. C. Małka przeżyliśmy niezapomniane dwa dni na wycieczce do Łodzi. Okazało się, że niestraszne nam ani poranne wstawanie, ani deszczowa aura. Było wspaniale, a pani Anetka – nasz pilot oraz świetny i życzliwy pan kierowca poprowadzili nas ku przygodom i atrakcjom.

Wyruszyliśmy 25 stycznia, a pierwszy sukces – nikt nie zaspał pomimo 5.45 rano – zwiastował, że będzie tylko lepiej. Podróż minęła bardzo spokojnie i już o 10 rozpoczęliśmy zwiedzanie Łodzi. Pierwszym punktem okazało się łódzkie EC1, czyli Centrum Nauki i Techniki mieszczące się w budynkach starej elektrowni. To było niesamowite spotkanie z nauką. Zobaczyliśmy, jak powstawał prąd, odkryliśmy bardzo ciekawe prawa fizyki. To świetnie poznawać je poprzez doświadczenia. Po obiedzie odwiedziliśmy Planetarium, gdzie podziwialiśmy nocne niebo. To była piękna wyprawa w gwiazdy zdecydowanie poszerzająca perspektywę widzenia świata. Po godzinie zeszliśmy na Ziemię, ale choć na dworze było chłodno i deszczowo, trafiliśmy do miejsca ciepłego, pięknego, a do tego zamieszkiwanego przez niesamowite zwierzęta! Odwiedziliśmy ZOO, w którym zachwyciło nas Orientaruim. Cieszyliśmy się z kąpieli słoni, podziwialiśmy piękno pływających wokół nas ryb, pozazdrościliśmy małpom zwinności i rozczuliły nas krokodyle. A to wszystko wśród zieleni roślinności i błękitu wody. Było wspaniale! Choć był już wieczór odwiedziliśmy jeszcze łódzką Manufakturę, zameldowaliśmy się w miejscu noclegu, zjedliśmy kolację i … wcale nie poszliśmy spać, bo okazało się, że mamy jeszcze sporo sił, by potańczyć na wycieczkowej dyskotece. Po niej grzecznie udaliśmy się do łóżek, bo następny dzień zapowiadał się jeszcze ciekawiej – od 10 rano do popołudnia gościło nas królestwo Mandorii w Rzgowie. Tego nie da się opisać: karuzele, rollercoastery, huśtawki, zjeżdżalnie, tratwy, sale luster… a wszystko pod dachem, w jednym miejscu i tyle razy, ile się zechce z krótką przerwą na zjedzenie dobrej pizzy. Aż szkoda było kończyć tę zabawę. Jednak po 16 opuściliśmy ten niezwykły park rozrywki i wyruszyliśmy w drogę powrotną, zatrzymując się jeszcze na kolację w “Macusiu”, by o 21 wpaść w objęcia czekających na nas rodziców.

I jak to podsumować? Brak słów. Powiemy tylko, że mamy plany na kolejne wyprawy. Niech to będzie nasza opinia. Było naprawdę wspaniale. Dziękujemy!

Galeria